Ze wszystkich stron, we wszystkich mediach, gdzie nie spojrzysz, jakiej gazety nie otworzysz, wszędzie, wszyscy krzyczą, że masz być piękna i młoda i szczupłą. No dobra, co do piękna, nie będę się czepiać. Dla każdego piękno jest czymś innym, i każdy ma własny obraz i ideał piękna. Co do tuszy, rzecz oczywista, szczuplejsi żyją dłużej i umierają zdrowiej, może jeszcze kiedyś do tego wrócę. Teraz chce się trochę po pastwić nad tym szaleńczym naciskiem, graniczącym wręcz z szaleństwem, ale takim niezdrowym – zdrowy wariat jest bardzo twórczy i kreatywny- na bycie młodym. Zmarszczki są passe, siwe włosy to porażka, a brak jędrnej skóry wyrzuca cię za nawias. Co takiego zadziało się w ostatnich dziejach ludzkości – tej cywilizowanej, – że przestaliśmy dostrzegać piękna starości, że zamiast korzystać z każdego okresu w naszym życiu jak najlepiej, jak najpiękniej, za wszelką cenę kurczowo trzymamy się młodej cery i braku zmarszczek. Jakie to ma znaczenie? Czy kobieta z piękną dusza, otwartym sercem, kochająca, mądra, doświadczona jest piękna tylko, dlatego że nie ma zmarszczek? Czy kiedy patrzysz na twarz swojej matki, pooraną zmarszczkami, kiedy dotykasz jej dłoni o pergaminowej skórze to uważasz ze nie jest piękna. Dlaczego nie dostrzegamy prawdziwej wartości ludzkiego życia, jego historii, jego doświadczenia, jego uczuć i emocji. Boimy się przemijania, ale w ten sposób nie uda nam się oszukać czasu. Wydając kolejne pieniądze na kremy, balsamy, tabletki, suplementy, staramy się zagłuszyć tykanie zagada biologicznego. I niestety wtedy umyka nam wartość każdej sekundy naszego zżycia. Tego młodego i tego pomarszczonego, gubiony jego sens i mimo że ciągle piękni, bo młodzi stajemy się coraz bardziej nieszczęśliwy. Życie jest magicznym darem, wędrówką niezwykłą cudowną i bajeczną, jest piękne wartościowe i bardzo kruche, więc może zacznijmy dostrzegać jego magię niezależnie od liczby siwych włosów, kolejna zmarszczka to tylko kolejny nowy ląd do odkrycia.